Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żadne województwo nie ma takiego ośrodka

Agnieszka Stawiarska 68 324 88 51 [email protected]
Bogusław Sułkowski od ponad dwóch lata kieruje Wojewódzkim Ośrodkiem Rekreacji i Sportu. Po 21 latach bycia trenerem nie tęskni na aktywnym wypoczynkiem. Bardzo lubi gotować przy dobrej muzyce (fot. Tomasz Gawałkiewicz)
Bogusław Sułkowski od ponad dwóch lata kieruje Wojewódzkim Ośrodkiem Rekreacji i Sportu. Po 21 latach bycia trenerem nie tęskni na aktywnym wypoczynkiem. Bardzo lubi gotować przy dobrej muzyce (fot. Tomasz Gawałkiewicz)
Bogusław Sułkowski odkąd został szefem Wojewódzkiego Ośrodka Rekreacji i Sportu, zainwestowanych jest tam ponad 31 mln zł.

- Gdzie pan się nie pojawi w roli dyrektora, zaczyna się plac budowy. Jest pan budowlańcem?

- Nawet się na tym nie znam. Chociaż dostałem od współpracowników kask z tabliczką „Budowniczy WOSiR w Drzonkowie” za to, co tu zrobiłem. Z wykształcenia jestem inżynierem mechanikiem. Ponad 20 lat pracowałem w policji i szkoliłem młodych funkcjonariuszy, 21 lat byłem trenerem akrobatyki. Sport to było moje życie zawodowe. I jest nadal, tylko funkcje się zmieniają. Gdy skończyłem budowę hali do akrobatyki na ul. Urszuli (Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Zielonej Górze - red.) chciałem posiedzieć trochę na tyłku, pozbierać materiały do pracy doktorskiej, wycofałem się z różnych funkcji w ogólnopolskich komitetach sportowych, marzyło się tak po prostu w spokoju posiedzieć i popracować nad sobą. Nie udało się. Dostałem dwa dni do namysłu, czy biorę się za Drzonków. To się wziąłem.

- Widać, że z niezłym skutkiem. Ośrodek zmienia się w oczach.

- Mam strategię działania. To ma być ośrodek dla kilku dyscyplin sportowych, dla zawodowców, dlatego inwestujemy w halę sportową, do tenisa, gier sportowych, sportów walki, parkur jeździecki, pływalnie, ale także z odnową biologiczną, rekreacją dla rodzin, noclegami, dobrym wyżywieniem, a przede wszystkim wysokim standardem usług. Ośrodek ma żyć cały rok. Żadne województwo nie ma takiego miejsca, a po zakończonych inwestycjach będzie w polskiej i europejskiej czołówce. Poza tym chcę, aby było to miejsce edukacji kultury fizycznej, stąd ta liczba projektów, które tu robimy. Szkolimy za dotacje unijne masę ludzi, którzy będą działać w rekreacji i sporcie. Drzonków przechodzi metamorfozę.

- Nie sposób panu nie wierzyć. Ale gdy pan tu przyszedł, nie wiadomo w co było ręce włożyć.

- To prawda. Ale jak zabieram się do roboty, to po to, aby dojść do celu. Zebrałem więc zespół pracowników i powiedziałem, że zmieni się system motywacyjny na taki, który uwzględnia zaangażowanie. Można teraz tu więcej zarobić za lepszą pracę i pomysły. Ludzie widzą, że mam wysokie wymagania, ale nie większe niż wobec siebie. I udało mi się zmienić ich nastawienie do pracy. Tylko jedna osoba odeszła z 64 zespołu. Każdy może do mnie wejść w każdej chwili, drzwi mam zawsze otwarte. Założyciel ośrodka Zbigniew Majewski wyliczył, że jestem tu 13 dyrektorem. Nie cierpię tej pechowej liczby, ale na razie coś nie działa.

Czytaj też: Nowe inwestycje w ośrodku w Drzonkowie

- Czy przyszedł pan tutaj ze swoją drużyną?

- Przyszedł ze mną tylko inspektor nadzoru i zastępca ds. techniczno-eksploatacyjnych, z którym jestem jak mąż i żona. Ja znajduję pieniądze, a on ciągle je wydaje i ciągle mu brakuje.

- A jak pan znajduje te pieniądze, bo słyszałam, że jest pan w tym skuteczny. W końcu ośrodek jest zakładem budżetowym, więc mógłby pan tu sobie posiedzieć na fotelu trochę spokojniej.

- Tak nie potrafię. Ośrodek jest zakładem, 30 proc. naszego budżetu to dotacja z budżetu województwa, a 70 proc. wypracowujemy. Gdy planowałem tu inwestycje, założyłem, że jedna złotówka będzie z województwa, a druga z innych źródeł: ministerstwa sportu i turystyki , środków unijnych, współpracy polsko-niemieckiej i innych. I zabrałem się do roboty. Miałem i mam nadal duże wsparcie samorządu naszego województwa . Znam osobiście ludzi w związkach sportowych w całej Polsce, w Warszawie, w różnych środowiskach. Oni mi wierzą, szanują to co robię i pomagają. Dzięki temu, na drzonkowskie inwestycje uzyskałem pieniądze z ministerstwa sportu. Pomagają mi politycy z każdej opcji politycznej, zwłaszcza ci skupieni wokół sportu. Tam barwy partyjne przestają grać rolę. Tu w Drzonkowie naprawdę masę ludzi mi pomogło i widzą efekt.

- I nie zawiódł się pan nigdy na ludziach?

- Trzy razy zawiedli mnie ci, którym ufałem. Ale ja nigdy nie rewanżuję się, chociaż jak mnie ktoś próbuje oszukać, przekręcić, to odczuwam to jako osobistą porażkę.

- A zmieniał pan w swojej osobowości szefa coś w świadomy sposób, pracował pan nad zmianą jakiejś cechy charakteru?

- Nie. Nikogo nie udaję, jestem naturalny, nikogo nie gram. Zawsze wolę motywować, chwalić, nagradzać, mobilizować, niż kontrolować. W tym się lepiej czuję.

- Jak pan odpoczywa?

- W pracy. Ona jest moją pasją, nie mam potrzeby długich urlopów. Bardzo lubię gotować przy dobrej muzyce. Po 20 latach bycia trenerem nie tęsknię za aktywnym wypoczynkiem. Na basenie w Drzonkowie jeszcze nie pływałem. Nie zazdroszczę tym, którzy muszą chodzić do pracy tylko po to aby zrobić pieniądze. Ja codziennie z chęcią tu przyjeżdżam. Życie zawodowe tak mi się szczęśliwie potoczyło, że wciąż robię, to co mnie cieszy i sprawia dużo satysfakcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska