Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwyrodnialec chciał suczkę powiesić na drzewie, bo mu przeszkadzała

Danuta Kuleszyńska 0 68 324 88 43 [email protected]
fot. Marek Marcinkowski.
Teraz kundelek dochodzi do siebie w schronisku. - Dziennie trafia do nas po kilka psów. To już prawdziwa plaga - Monika Wiśniewska, szefowa schroniska, załamuje ręce.

Środa po południu. Podjeżdżamy pod bramę schroniska przy Szwajcarskiej. Przed nami staje czerwony samochód. To straż miejska z Kargowej. Na tylnym siedzeniu kręci się duży pies - mieszaniec wilczura. W klatce obok - suka tej samej maści.

- Przywieźliśmy je, bo w Kargowej nie było dla nich domu - Andrzej Kruk, komendant straży, otwiera tylne drzwi. Psami od razu zajmują się pracownicy schroniska: Kamil Weidner i Magda Weidner.
- Zamknijcie je w jednym kojcu, bo one bardzo za sobą tęsknią - prosi komendant.

Gmina musi płacić

Wilczury złapał miesiąc temu w Chwalimiu. Wałęsały się po wsi, ludzie żyli w strachu, w końcu wszczęli alarm.
- Mieszkały przez ten miesiąc w zakładzie gospodarki komunalnej, dokarmialiśmy je i szukaliśmy jakiegoś domu - opowiada Kruk. - Ale nikt nie chciał ich przygarnąć, więc zapadła decyzja, żeby umieścić psy w schronisku.

Razem z wilczurami komendant przywiózł umowę do podpisania. Za pobyt czworonogów zapłacić musi gmina. Takie są przepisy. A koszta całkiem spore: 70 zł za zostawienie jednego psiaka plus 12,08 zł dziennie na jego utrzymanie. Rocznie to ponad 4.400 zł.
- Dużo, ale nie mamy wyjścia, przecież psów mordować nie będziemy - wzdycha Kruk.

Komendant kocha psiaki, w domu ma Reksia i Azorka. I nie rozumie, jak można zwierzaka wykopać na ulicę. - Rocznie na terenie gminy znajdujemy do 15 porzuconych psów. Czasami uda nam się oddać je w dobre ręce. Kiedyś młody wilczur był w Jaromierzu przywiązany do drzewa. Jak człowiek mógł coś takiego zrobić!

Z ludzkiego zaniedbania

Oprócz wilczurów z Kargowej, w środę do schroniska trafiły cztery inne zwierzaki. Z Nowego Kisielina policjanci przywieźli pręgowanego mieszańca. Znaleźli go na Spokojnej, miał rany po kolczatce.

- Kolejny wyrzucony na ulicę - Monika Wiśniewska, szefowa schroniska głaszcze Myszusia. - A taki pieszczoch z niego, widać, że kocha ludzi...
Inny psiak - rudy szczeniaczek. Błąkał się po ogródkach działkowych. Zalękniony, ucieka teraz przed ludźmi.

- Ktoś malucha zostawił na pastwę losu - wzdycha Wiśniewska.
Albo łaciata suczka. Już się uspokoiła, odpoczywa przy budzie. Ma wygryzioną przez pchły skórę. Z ludzkiego zaniedbania tak cierpi. Z kolei niewidomego pieska przywieźli inspektorzy ze Straży Ochrony Zwierząt. Skamlał na Poznańskiej w Zielonej Górze.

Każdego dnia do schroniska trafia po kilka psów. A w zeszły wtorek było ich aż 10! Wśród nich suczka, którą zwyrodnialec chciał powiesić na drzewie. Na sznurze. Uratował ją przechodzień. Inny sympatyczny psiak został podrzucony do szkoły nr 17. Jeszcze innego właściciel przyprowadził w kagańcu, przywiązał do bramy i uciekł.
- Brakuje słów na takie zachowanie - gospodyni schroniska tylko kiwa głową.

To nie są zabawki

Koniec maja, zbliża się sezon urlopowy. Ludzie bez serc zaczęli wyrzucać psiaki na bruk. Bo są dla nich przeszkodą w wakacyjnych planach. - Taki porzucony pies ma złamane serce, cierpi na depresję, przeżywa prawdziwe katusze - tłumaczy M. Wiśniewska.

- To istota, która tak samo jak człowiek odczuwa ból. Te psy nie mogą odnaleźć się w schronisku, tęsknią za swoim panem. A nam serce się kraje, gdy na to patrzymy. Dlatego błagam : nie traktujcie zwierząt jak zabawki, które można wyrzucić na śmietnik, gdy już nam się znudzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska