Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy w powiecie gorzowskim złamano prawo? Będzie dużo zmian

Robert Bagiński
To najdłuższa sesja rady powiatu gorzowskiego w historii. Jej przewodniczący bezprawnie przerwał obrady, czym uniemożliwił odwołanie go z funkcji.

To zapowiedź kolejnych awantur w miejscu, gdzie polityki powinno być mniej, niż więcej.

Nic nie zapowiadało, że ostatnia sesja rady powiatu zapisze się w annałach jako jedna z najdłuższych, ponieważ formalnie wciąż nie została zakończona i nic nie zapowiada, że stanie się to szybko.

Przerwanie przez przewodniczącego obrad z naruszeniem obowiązującyh przepisów, to dowód na to, że ten człowiek nie ma podstawowych kompetencji oraz wiedzy prawnej - uważa radny Roman Król z PSL. W podobnym tonie wypowiada się były szef rady powiatu Andrzej Kaim. - On nadużył prawo i złamał prawo - mówi GL.

Zaczęło się od tego, że radny Król zgłosił wniosek o rozszerzenie porządku obrad o głosowanie w sprawie zmian w prezydium rady oraz niektórych szefów komisji. Wnioski zostały poparte przez większość radnych, a to oznaczało, że przewodniczący Grzegorz Zapytowski, który do rady dostał się z list Platformy Obywatelskiej, może stracić posadę. Nie sam, razem z wiceprzewodniczącym Eugeniuszem Leśniewskim, który w radzie powiatu reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość. Rozpoczęło się rozpaczliwe poszukiwanie dobrego wyjścia ze złej sytuacji, a nowa większość dawała powody do obaw o utrzymanie posad.

- W kolejnym punkcie zajmiemy się wnioskiem o odwołanie z funkcji przewodniczącego mojej osoby i wiceprzewodniczącego Leśniewskiego - stwierdził przewodniczący, co w żaden sposób nie zapowiadało problemów w przebiegu sesji. Zapowiedział krótką przerwę, a następnie ogłosił, że zarządza bezterminową przerwę. - Zarządzam przerwę do odwołania. O nowym terminie zostaną państwo poinformowani - skonstatował, argumentując, że jest to spowodowane faktem, że wniosek nie posiadał uzasadnienia i nie został zaopiniowany przez komisje. Przypomnijmy, prawo tego nie wymaga.

I tu kluczowe pytanie: czy przewodniczący mógł ogłosić przerwę w obradach? Statut powiatu gorzowskiego nie pozostawia wątpliwości, że nie. - Porządek obrad powinien być wyczerpany na jednym posiedzeniu. Na uzasadniony wniosek zarządu, komisji rady lub klubu radnych, rada może postanowić o przerwaniu posiedzenia i kontynuowaniu obrad w innym terminie na kolejnym posiedzeniu tej samej sesji - czytamy w § 16 Statutu Powiatu Gorzowskiego, gdzie jednoznacznie jest napisane, że decyduje o tym rada powiatu, a nie autonomicznie jej przewodniczący. - Od tego jak było są prawnicy, mi się wydaje, że miałem do tego prawo - argumentuje G. Zapytowski. Kiedy przedstawiamy mu orzecznistwo sądów administracyjnych w podobnych sprawach, ucina: - Miałem prawo i tyle, robię to dla dobra powiatu.

- W świetle jego argumentów mógłbym sądzić, że ja dalej jestem szefem rady, ponieważ kilka miesięcy temu dokładnie w taki sam sposób zajął moje miejsce - komentuje były już przewodniczący A. Kail - W przeciwieństwie do niego, ja nie poniewierałem prawa, żeby nie stracić stołka - dodaje.

Podobny precedens miał już w Lubuskiem miejsce. Chodziło o przerwanie obrad przez radę powiatu w Krośnie Odrzańskim. Wtedy wojewoda lubuski Marcin Jabłoński wydał zarządzenie zastępcze, które jednoznacznie wskazywało, że w myśl przepisów do przerwania obrad „uprawniona jest wyłącznie Rada Powiatu, która wraz z ogłoszeniem przerwy powinna precyzyjnie określić długość przerwy”. W przypadku powiatu gorzowskiego nic takiego nie miało miejsca. - Nie jestem prawnikiem, nie ma pojecia jak powinno być - komentuje w rozmowie przewodniczący Zapytowski.

Rzecz w tym, że ostatnia sesja to zaledwie wstęp do tego, co powiat czeka w najbliższych tygodniach. Prawdziwym celem radnych jest odwołanie z funkcji starosty Magdaleny Pędziwiatr, czego chcą już właściwie wszyscy, bez względu na przynależność partyjną. Chodzi o dobro powiatu. - Nie mamy do tej pani żadnego zaufania i nie ma naszych rekomendacji - to opinia byłej minister i europeseł Elżbiety Rafalskiej, która o konieczności odwołania Pędziwiatr mówiła już wiele miesięcy temu. Podobnie, wojewoda Władysław Dajczak. - Zobowiązałem radnych PiS do głosowania za odwołaniem starosty - mówił przed wrześniową sesją, która była konsekwencją nie uzyskania przez Pędziwiatr absolutorium. Opinie polityków PiS nie budzą zdziwienia. Pędziwiatr została wicestarostą, a potem starostą, dzięki rekomendacji tej partii. Kiedy na światło dzienne wyszły liczne nieprawidłowości, nie chciała zrezygnować dobrowolnie. Zaczęła obiecywać radnym posady, a także szukać dla siebie miejsca w innych formacjach. - Deklarowała, że w zamian za utrzymanie jej na stanowisku, obsadzi starostwo naszymi ludźmi i może wstąpić do PO - mówi bliski współpracownik poseł Krystyny Sibińskiej, która jednak ofertę odrzuciła. Bezskutecznie sondowała Bezpartyjnych Samorządowców, choć to akurat w trosce o swoją polityczną przyszłość.

Ilustracją tego, jak bardzo zależy jej na pełnieniu funkcji posady starosty, bez względu na koszty dla powiatu, jest październikowy raport z kontroli Starostwa Powiatowego przez Lubuski Urząd Wojewódzki. Tylko jeden wątek raportu, czytany w kontekście jej osobistych powiązań, nie pozostawia wątpliwości. Chodzi o bardzo atrakcyjne domki letniskowe w miejscowości Buszów w gminie Lubiszyn, które zostały przeznaczone przez powiat do oddania w bardzo „atrakcyjny” najem, choć nigdzie tego publicznie nie ogłoszono. Znani są za to najemcy tych dziwnych interesów. - Powyższe stanowiło naruszenie zasady jawności(...)Zawarcie umów nastąpiło z konkretnymi osobami(...) co budzi poważne wątpliwości - można przeczytać w raporcie pokontrolnym. Zarzutów nieprawidłowości i niegospodarności jest więcej.

- Odwoływanie starosty na półtora roku przed wyborami niczemu dobremu nie będzie służyć. Liczą się tylko stołki i nie ma żadnej merytorycznej dyskusji. Tylko polityka - mówi w rozmowie starosta Pędziwiatr. Radny Mariusz Śpiewanek z PO, kiedyś wpierał obecną starostę i zazwyczaj jest zaangażowany w każdy kolejny przewrót w powiecie gorzowskim bez względu na jego inicjatora, tym nabrał wodyw usta. - Jestem dzisiaj na zwolnieniu lekarskim i nic nie powiem - skonstatował.

Fakty są takie, że zawiązała się już koalicja, która zamierza odwołać dotychczasową starostę i ma niezbędne 12 głosów. Jest też kandydat na starostę: Izabela Piotrowicz z PO, była asystentka poseł Krystyny Sibińskiej. Poprzednim starostą był asystent senatora Władysława Komarnickiego, ale szybko okazało się, że nie daje rady, został odwołany. Wystarczy zasięgnąć języka, aby się przekonać, że pozycja starosty gorzowskiego jest dziś marginalna, ponieważ kolejni starostowie nie są figurami z autorytetem dla wójtów i burmistrzów, lecz figurantami z nadania partii.

W kuluarach pojawiła się kandydatura byłej wojewody i senator, dziś radnej wojewódzkiej PiS Heleny Hatki z Lipek Wielkich. - Nie, jest zbyt dobra i byłaby wartością dodaną dla PiS-u. Chodzi nam o osobowość mniej dominującą - powiedział GL jeden z radnych. I wszystko jasne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska