Przekręt po polsku

Jej podstawą jest suspens, czyli my czekamy na wielkie bum!!!, a tu akcja hamuje, napięcie rośnie, w płucach brak tchu... W "Tricku" naszych "gwiazdorów" mamy obfitość: Piotr Adamczyk, Andrzej Chyra, Robert Więckiewicz, Agnieszka Warchulska, Karolina Gruszka... Czy Marian Dziędziel po znakomitych występach w "Weselu" i "Domu złym" też już gwiazdorzy? Czy jest po prostu wytrawnym aktorem? Temat na inną opowieść.

Wróćmy do akcji, a ta w "Tricku" zawiązuje się mozolnie przez całą pierwszą godzinę. Polski fałszerz dolarów (Adamczyk) ląduje w więzieniu. Tu siedzi w jednej celi z człowiekiem (Dziędziel), który coś w tajemnicy przygotowuje i zza krat zdaje się dyrygować światem za murami. A tam polski dyplomata dostaje się w ręce talibów i nasz rząd musi kombinować, skąd wziąć kilka milionów zielonych na okup...

Więcej zdradzać nie sposób, bo spali się wielowątkową intrygę, której sekrety eksplodują w finale z regularnością kanonady. Czy jednak jest to wyczekiwane wielkie bum? Cóż, sporo tajemnic scenariusza Michała J. Zabłockiego daje się wcześniej przewidzieć.

Żal do scenarzysty i reżysera można mieć przede wszystkim o postacie. Ekran wypełniają bohaterowie sztampowi, płascy. Gdzież im do osobowości z klasycznego już angielskiego "Przekrętu". Gdzież im do kasiarza Kwinty z naszych "Vabanków". Co ciekawe, lepiej bronią się w "Tricku" panowie z drugiego planu: Bartłomiej Topa i Eryk Lubos (skazany na role przestępców i bokserów).

A właśnie postacie - niepospolite osobowości - są solą kina spod znaku starego, dobrzego "Żądła". Do tego dialogi z tekstem skrzącym dowcipem, z oryginalną odzywką, ciętą ripostą. W "Tricku" tego jest za mało i dlatego tak ciągnie się pierwsza godzina seansu, a i druga nie przynosi spełnienia. Atrakcyjne wizualne przeloty kamery nad odrutowanym spacerniakiem wszystkiego nie załatwią.