MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gminy robią wielki huk żeby ściągnąć turystów

Krzysztof Fedorowicz Renata Ochwat 0 68 324 88 19 [email protected]
Od lat na bogdaniecką imprezą przyjeżdżają Maria i Alojzy Bożkowie, którzy w tym roku zabrali ze sobą wnuczkę Kasię
Od lat na bogdaniecką imprezą przyjeżdżają Maria i Alojzy Bożkowie, którzy w tym roku zabrali ze sobą wnuczkę Kasię fot. Krzysztof Tomicz
Na Święto Chleba Bogdaniec wydał 70 tys., a Jarmark Joannitów kosztował Łagów 30 tys. zł. Czy warto?

[galeria_glowna]
- Zdecydowanie tak - mówili nam w sobotę i niedzielę ich goście i gospodarze. Ekspert ocenia: takie imprezy mogą stać się znakiem firmowym, ale pod kilkoma warunkami.

- Od lat tu przyjeżdżamy, bo to jedyna taka impreza w regionie - mówili Maria i Alojzy Bożkowie z Gralewa, którzy do Bogdańca przyjechali wczoraj z wnuczką Kasią.

Pajda ze smalcem i strzał z armaty

Ludzi w Bogdańcu było tak dużo, że auta z trudem mieściły się na polowych parkingach dozorowanych przez strażaków ochotników. Były kramy piekarzy z mnóstwem fantazyjnych wypieków, stoiska z serami, wszędzie też można było spróbować pajdy chleba z domowym smalcem i ogórkami małosolnymi. - To fantastyczna impreza, z bardzo dobrą renomą. Warto ją jeszcze bardziej rozreklamować - mówili Urszula i Wojciech Wyderkowie z Gorzowa.

Dla ducha był improwizowany koncert zespołu Bauernvolk z zaprzyjaźnionego miasteczka Petershagen Eggersdorf. Amatorska grupa zachwyciła renesansowymi melodiami granymi na dziwnych instrumentach oraz oryginalnymi strojami. - No i właśnie po takie niespodzianki też się przyjeżdża do Bogdańca - mówił nam Andrzej Kowal z Gorzowa.

W sobotę w parku nad jeziorem w Łagowie był turniej rycerski, ożenek komtura łagowskiego Andreasa von Schliebena i uczta weselna. Nie zabrakło kramów rzemieślniczych, a każdy turysta mógł przyodziać zbroję, postrzelać sobie z łuku czy na kole garncarskim ulepić naczynie. I to wszystko za darmo!

Były też strzały z armaty, z którą przyjechali Niemcy z Buckow, gminy partnerskiej Łagowa. Przebrani w mundury armii Napoleona narobili najwięcej hałasu. - Ja myślałam, że już nie żyję! - mówiła starsza pani ze Świebodzina.

Kupą, mości panowie!

Od lat na bogdaniecką imprezą przyjeżdżają Maria i Alojzy Bożkowie, którzy w tym roku zabrali ze sobą wnuczkę Kasię
(fot. fot. Krzysztof Tomicz)

- Od pierwszej edycji Święto Chleba nastawione było na promowanie zawodów związanych z jego produkcją - powiedziała nam Krystyna Pławska, wójt Bogdańca.

Gmina dba, żeby święto miało charakter rolniczy: wsie szykują zbożowe wieńce, jest kącik rękodzielników i producentów miodu. - Ten jarmark ma nieco inną wymowę niż typowe pikniki - ocenia dr Mirosław Pecuch, etnograf i kierownik bogdanieckiego muzeum.

Gmina na organizację imprezy w tym roku wydała 70 tys. zł i to było tylko 30 proc. potrzebnej kwoty. - Resztę zdobywamy z Unii Europejskie i od sponsorów - tłumaczyła Pławska. Dodała, że przez to święto do gminy trafia trochę turystów. - Nie da się tego oszacować, ale pewne zainteresowani wsią jest - mówiła.

W Łagowie spotkaliśmy Eugeniusza Chamarczuka, wójta Lubrzy. - My mamy bunkry i Noc Nenufarów, a Łagów wspaniały zamek z wieżą, a zatem oferty naszych gmin się uzupełniają. Musimy sobie podsyłać turystów! - mówił dodając, że już nawiązał współpracę z gminą Międzyrzecz: - Razem piszemy projekt zagospodarowania bunkrów.

Jarmark ma potencjał

Na dwie najważniejsze imprezy Lubrza wydaje co roku aż 240 tys. zł. - Jarmark Joannitów kosztował nas niecałe 30 tys. zł - stwierdza Ryszard Oleszkiewicz, wójt Łagowa.

Jego zdaniem jarmark ma potencjał turystyczny, bo miejscowość jest historycznie związana z zakonem. - No i mamy zamek - dodaje wójt. Oprócz dwóch osób z działu promocji w przygotowaniach pomogli inni pracownicy urzędu gminy, ale też mieszkańcy i rada sołecka.

Czy Jarmark Joannitów i Święto Chleba to tylko kosztowna rozrywka dla "gawiedzi", czy też świetny sposób na promocję? Zapytaliśmy o to eksperta Joannę Mroczkowską, specjalistkę reklamy i marketingu Supremum Group z Krakowa.

- Tego typu imprezy mogą stać się znakiem firmowym danej miejscowości, ale pod kilkoma warunkami - stwierdziła. Jej zdaniem muszą to być imprezy stałe, odbywające się cyklicznie, z bardzo charakterystycznym, odróżniającym je od innych imprez elementem.

- No i muszą być poprzedzone bardzo dobrą kampanią reklamową, bo wtedy mają szansę stać się znane szerzej - dodała.

Wniosek stąd prosty: zanim Łagów, Bogdaniec i inne nasze gminy uczynią ze swoich sztandarowych imprez prawdziwy znak firmowy, muszą jeszcze sporo zainwestować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska