Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejny przypadek mobbingu w gorzowskim szpitalu. Związki zawodowe nie są tu mile widziane

Robert Bagiński
skyline.org.pl/123RF
"Pan Sebastian (…) od kilku lat mobbinguje moją osobę" – napisała do kierownictwa gorzowskiego szpitala, wieloletnia pracownica. Sprawa jest poważna, bo ociera się o Kodeks karny.

Rzecz dotyczy pani Renaty (redakcja zmieniła imię) i wygląda na poważną, ponieważ dotyczy nie tylko jej osobistych problemów z przełożonym, ale również stosunku władz zarządzanego przez polityków Platformy Obywatelskiej szpitala, do działalności w związkach zawodowych. Sebastian (…) to były współpracownik prezesa szpitala, Jerzego Ostroucha, z okresu gdy ten w latach 2013-2014 pełnił funkcję wojewody lubuskiego.

Do kancelarii przyszedł Kierownik Działu pan Sebastian (…). Zaczął rozmowę na temat mojej przynależności do związków zawodowych. Zapytał, dlaczego w nich jestem, oraz z jakiego powodu jestem na liście pracowników chronionych. Na moją odpowiedź, że jestem w związkach od lat, powiedział, cytuję: „Czasem trzeba wybrać do której ze stron chce się należeć” – czytamy w jednej z notatek służbowych, która trafiła do szpitalnej „Solidarności”.

To nie koniec. Kiedy przełożony pani Renaty dowiedział się o tym, że o jego postawie poinformowała związki, nie pozostawił tego bez reakcji. – Przyszedł do kancelarii, podniesionym głosem powiedział, że jestem podła, że doniosłam na niego do związków zawodowych. Po czym usłyszałam, cytuję: „Że nie jestem taka cwana, jak mnie się wydaje”, a także, że „Ja jestem cwańszy” – opisuje w notatce, już po przekazaniu informacji związkowcom.

Szpitalna „Solidarność” stanęła za panią Renatą murem. 7 czerwca br. pięciu członków komisji zakładowej wystosowało pismo do prezesa Jerzego Ostroucha. W nim napisali, że zostali poinformowani przez panią Renatę „o dyskryminacji w związku z przynależnością do związku zawodowego”.

Wobec (…) niejednokrotnie stosowano niepożądane zachowania, których celem i skutkiem było naruszenie jej godności i stworzenie wobec niej zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej i uwłaczającej atmosfery – stwierdzają związkowcy m.in. Andrzej Andrzejczak, przewodniczący oraz jego zastępczyni, Katarzyna Lepiesza.

W swoim piśmie wskazali, że sytuacja pani Renaty, nie jest w szpitalu zarządzanym przez działaczy PO, jednostkowa.

W podobnej sytuacji znajdowali i znajdują się inni członkowie związku, którzy w trosce o pracę i ze strachu przed opisanymi powyżej niepożądanymi zachowaniami ze strony przełożonych, nie chcą oficjalnie zgłosić problemu – konstatują działacze związkowi. – Niejednokrotnie związek zgłaszał na spotkaniach z Panem Prezesem o takich zrachowaniach, problem rozwiązywany był tylko na chwilę – dodają w piśmie do prezesa Ostroucha.

Pada w nim nazwisko Głównego Specjalisty ds. Administracyjno-Logistycznych Sebastiana (…).

Domagamy się wyciągnięcia konsekwencji służbowych oraz zdjęcia go ze stanowiska. Łamanie praw pracowniczych stanowi ciężkie naruszenie przepisów Prawa pracy oraz Konstytucji, a pan Sebastian (…) dopuszcza się łamania praw od wielu lat – stwierdzają związkowcy.

Do pisma załączyli notatki pani Renaty. Szpital zareagował, prosząc ją o wyjaśnienia, które opisała w obszernym piśmie z dnia 13 lipca.

- Próbował wymusić na mnie wypisanie się z przynależności do związków zawodowych(…)dopuszczał się zastraszania – wyjaśnia w piśmie do zarządu pani Renata. Opisuje też szereg innych wydarzeń i zachowań, które nigdy nie powinny mieć miejsca. – Kpił z mojej przynależności do związków zawodowych oraz z tego, że znajduję się na liście pracowników chronionych. Wymuszał na mnie wiele razy, żebym wypisała się ze związków – pisze. Najbardziej dramatyczna jest końcówka pisma. – Pan Sebastian mnie wyniszcza, licząc, że odejdę sama i robi to z pełną świadomością – czytamy.

Na zapytania GL, zarząd szpitala zareagował bardzo nerwowo. Po pierwsze, bezpodstawnie zarzucił nam kłamstwa, nie wskazując jednak, co miałoby być w dotychczas publikowanych artykułach nieprawdą. Po drugie, chcąc zdezawuować nasze teksty, opublikował oświadczenie jednej z liderek związku zawodowego, która zaprzeczyła, jakoby wypowiedziała opublikowane zdania. Rzecz w tym, że rozmowa miała charakter oficjalny i została zarejestrowana, a oświadczenie jest tylko potwierdzeniem, że związki zawodowe nie mają w gorzowskiej lecznicy łatwo, a ich liderzy mierzą się z ogromnymi naciskami.

W sprawie zarzutów pani Renaty, wobec Sebastiana (…) otrzymaliśmy odpowiedź. Przyszła szybko, choć udzielona została w formie bardzo niegrzecznej i napastliwej. Kierownictwo szpitala zapewnia, że reaguje na każdy sygnał od pracownika, który dotyczy jakichkolwiek nieprawidłowości. - Tak było również w przypadku opisywanym. Obecnie sprawa jest na etapie prowadzenia postępowania wyjaśniającego – stwierdzają. Już po naszych zapytaniach, ale jednak miesiąc po informacji z NSZZ „S” i pani Renaty, zarząd szpitala wysłał też wniosek do Państwowej Inspekcji Pracy, aby ta dokonała kontroli i analizy wewnętrznych procedur antymobbingowych.

Zarząd tłumaczy się, dlaczego działania mogą się wydawać opóźnione.

- Wskazana pracownica nie podpisała pisma kierowanego przez NSZZ „Solidarność” do pracodawcy. Pismo nie mogło więc być traktowane przez pracodawcę jako wniosek pracownika – wyjaśnia zarząd WSzW. Jednocześnie informuje, że na mocy zarządzenia, w szpitalu powołana została komisja antymobbingowa.

– Podjęła stosowne działania – wyjaśniają. Kobieta napisała w swojej sprawie do zarządu 13 lipca br.

Właścicielem szpitala jest Województwo Lubuskie. Reakcja nadzorującego go Urzędu Marszałkowskiego, jest niemal identyczna jak w opisywanej przez GL, aferze mobbingowej w WORD.

Pracownicy szpitala nie zgłaszali Zarządowi Województwa Lubuskiego kwestii, które zostały przedstawione w zapytaniach – wyjaśnił rzecznik zarządu, Paweł Kozłowski.

Czy marszałek była informowana o tym oraz innych zdarzeniach?

Marszałek oraz zarząd szpitala uważają za właściwe zgłoszenie opisanych zdarzeń do Państwowej Inspekcji Pracy – odpowiedział.

W środę pod gorzowskim szpitalem, swoją konferencję prasową zorganizowali politycy Prawa i Sprawiedliwości: europoseł i była minister Elżbieta Rafalska, poseł Elżbieta Płonka, a także radny sejmiku Marek Surmacz. Wszyscy byli w przeszłości związkowcami „Solidarności”, podobnie zresztą jak prezes szpitala, Jerzy Ostrouch. Zapytaliśmy ich, jak oni odnoszą się do dyskryminacji pracowników lecznicy, ze względu na przynależność związkową.

To dla mnie informacja szokująca, bo prezes szpitala to człowiek kiedyś bliski ideałom „Solidarności”, którego ciągle spotykałam w siedzibie związku – mówi Rafalska. - Cenię różne inwestycje, które przy wsparciu budżetu państwa są realizowane w szpitalu, ale kwestie pracownicze od dawna były tu przedmiotem różnych interwencji i skarg – dodaje.

Nie inaczej poseł Płonka.

Dostaję różne sygnały, nawet od ratowników medycznych. Niedopuszczalne jest, aby pracodawca łamał prawo. Prawo zrzeszania się w związkach zawodowych jest prawem pracowniczym – stwierdza.

34 lata temu, Polacy uzyskali prawa do wolności zrzeszania się i to była bardzo ważna ze zdobyczy w okresie przemian ustrojowych. Działanie przeciwko wolności zrzeszania się ma odpowiednie przepisy ochronne w Kodeksie karnym. Jeśli to zostanie wykazane, a ma to charakter powszechny, to prokuratura powinna się w tej sprawie wypowiedzieć – to opinia byłego wiceministra, dziś radnego, Marka Surmacza.

O komentarz poprosiliśmy też rzecznika prasowego Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, Marka Lewandowskiego.

No niestety, dosyć częste zjawisko, to znaczy dyskryminacja ze względu na przynależność do związku. Związkowcy, mimo szczególnej ochrony są dyskryminowani, a nawet zwalniani pod byle pretekstem, często z powodu przewin wymyślonych. Potem w 99,9 procentach są przywracani – mówi. – Pracodawcy robią tak z pełną premedytacją, aby pozbyć się związków – dodaje Lewandowski.

Jak informuje, dlatego „Solidarność” wynegocjowała z rządem porozumienie, w ramach którego uchwalone zostaną przepisy o skutecznej ochronie.

Tak, aby do czasu wyjaśnienia sprawy przez sąd, pracownik nie mógł być zwolniony - informuje.

Jak udało nam się dowiedzieć, w czwartek, o sprawie pani Renaty, ale również innych, oficjalnie i na piśmie poinformowana została marszałek województwa Elżbieta Polak. Należy oczekiwać, że tym razem skutecznie pochyli się nad problemem kolejnej kobiety, która ma problem w instytucji jej podległej. W publikowanych na swoich mediach społecznościowych filmach, mówi o lubuskich szpitalach… „moje szpitale”. W jej szpitalach, do takich sytuacji nie powinno dochodzić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska