MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kostrzyn: Płot nie odstrasza intruzów

Jakub Pikulik
- Naprawiamy ten płot średnio co dwa tygodnie, a wandale i tak go niszczą - mówi pracownicy właściciela browaru. Nie chcą nazwisk w gazecie.
- Naprawiamy ten płot średnio co dwa tygodnie, a wandale i tak go niszczą - mówi pracownicy właściciela browaru. Nie chcą nazwisk w gazecie. fot. Jakub Pikulik
- Tam chodzą też nasze dzieci! - zaalarmowali nas mieszkańcy os. Konopnickiej, sąsiadującego z browarem.

Problem z poniemieckim budynkiem zaczął się już na początku lat 90., kiedy przeszedł on w ręce prywatne. Na początku solidnie ogrodzony i zabezpieczony, z czasem obracał się w ruinę. Chuligani wciąż niszczyli drewniane ogrodzenie, a w budynku dzieci urządziły sobie miejsce zabaw. Browar kilka razy zmieniał też właściciela, ale to jedyne zmiany. Teraz należy on do jednego z kostrzyńskich przedsiębiorców. Biznesmen nie chce nazwiska w gazecie, ale przyznaje, że ma spory problem z nieproszonymi gośćmi. - Naprawiam płot, oni go niszczą i tak w kółko. Niewiele więcej mogę zrobić, nie da się bez przerwy pilnować tego terenu - mówi nam.

Intruzów nic nie zatrzyma

Problem jest tym większy, że miejsce to upodobały sobie dzieci. - Mieszkam blisko i z okien widzę, jak się bawią. To stary budynek. Boję się, że któremuś stanie się krzywda - mówi nam pan Łukasz z ul. Gorzowskiej. - Tam jest pełno pobitych butelek. Do tego te zardzewiałe belki stropowe - martwi się pani Helena z os. Konopnickiej.
Sami też wybraliśmy się do browaru. Na miejscu spotkaliśmy robotników, którzy właśnie naprawiali zniszczony płot. - Naprawiamy go już chyba dwudziesty raz. Tutaj jest gwóźdź na gwoździu, a ludzie i tak go rozwalają. Kiedy będziemy kończyć, to z drugiej strony już będą oderwane deski - wyjaśnia pan Jan. Obaj panowie dodają, że wiele razy przepędzali stąd pijaków i narkomanów. - Bo przychodzili nawet wtedy, gdy my tu biliśmy. Zwyczajnie się ich boimy, bo nie wiadomo do czego tacy ludzie są zdolni. Tu ochroniarz by musiał cały czas pilnować, chociaż nie wiadomo, czy i to by pomogło - zastanawiają się pracownicy.
O tym, że browar odwiedzają intruzi, wiedzą także strażacy. W minioną niedzielę chuligani podpalili tu śmieci. - O 17.30 dostaliśmy zgłoszenie - informuje Grzegorz Rojek, rzecznik straży z Gorzowa. Kostrzyńscy strażacy potwierdzają, ze browar to problem. - To bardzo niebezpieczna sytuacja. Do opuszczonego budynku jest tylko jedno wejście, jeśli ktoś tam zostanie, to może się zaczadzić - wyjaśniają.

Miasto i policja nie pomogą

O dawny browar zapytaliśmy urzędników, bo budynek jest niemal w centrum jednego z największych kostrzyńskich osiedli. Tuż obok jest też główna droga do Gorzowa. - Jednak niewiele możemy zrobić. Jeśli mieszkańcy mają zastrzeżenia do zabezpieczenia terenu, to powinni poinformować inspektora budowlanego - wyjaśnia Przemysław Jocz, rzecznik Urzędu Miasta. Policja też rozkłada ręce. - Funkcjonariusze mogą interweniować tylko gdy, dostaną zgłoszenie od mieszkańców, jest to bowiem teren prywatny - dowiedzieliśmy się w komisariacie. Do tematu wrócimy, bo o sprawie sami postanowiliśmy zawiadomić nadzór budowlany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska