W wymiarze społeczno-politycznym trudna do przecenienia wszak, a poparta choćby osobistym archiwum, daje możliwość analizowania owej współczesnej rzeczywistości z udziałem wiedzy, doświadczenia i roztropności, ale także poczucia humoru i odrobiny złośliwości. Zacznę zatem felietonowo od dowcipów z PRL-owskim rodowodem (i entouragem), acz dziwnie dziś pasujących do otaczającej nas rzeczywistości, głównie społeczno-polityczno-medialnej. Choć przecież prawie każde dziecko wie (ale czy każdy dorosły?), że w dziedzinie „polityzacji” wszystkiego osiągnęliśmy dziś stan krytyczny poniekąd, czyli że nasze „wybory” wiążą się z określonymi skutkami w prawie wszystkich dziedzinach naszego bytowania. I warto o tym pamiętać nie tylko od święta, ale przy okazji tzw. święta demokracji, czyli wyborów, to może szczególnie.
A zatem. Sfrustrowany i zakompleksiony nieco mąż budzi w nocy żonę i pyta: „Czy biały to kolor?” „Tak” - odpowiada karnie małżonka. „A czarny?”. „Też” „No to mamy kolorowy telewizor!” - stwierdza ów triumfalnie i jednoznacznie zgoła. Za skojarzenia Państwa w tej sprawie (ew. materii), nie daj Boże „w tym temacie”, bo to błąd frazeologiczny, nie biorę dziś odpowiedzialności.
Natomiast inny dowcip z PRL-owskim rodowodem dotyczył ZBOWiD-u (komunistycznej organizacji kombatanckiej), którego charakterystyczną cechę stanowił … ilościowy przyrost członków w miarę upływu czasu od zakończenia II wojny światowej. Oto do lokalnego oddziału organizacji (w Lubuskiem?) zgłasza się kobieta, która chce zostać (nomen omen) członkiem dającej przywileje organizacji ze względu na swoje wojenne zasługi. Zapytana o ową działalność odpowiada obrazowo, że dostarczała stacjonującym w pobliskim lesie żołnierzom ciepłą strawę. Komisja pyta zatem, czy żołnierze byli wdzięczni za tę pomoc? „O tak, dziękowali mi” - odpowiada kandydatka: „Danke schon, mówili”. „Ależ to byli Niemcy!”- oburzają się członkowie komisji. „No tak, ale to byli ci z NRD” - dodaje roztropnie kandydatka. „A jak z NRD, to wszystko w porządku” - konstatują ZBOWiD-owcy i zapisują zasłużoną panią kombatantkę do organizacji.
Otóż i za te skojarzenia Państwa, nawet jeśli aż nazbyt oczywiste, też nie biorę odpowiedzialności. Natomiast problem polega na tym, że wśród Lubuszan ciągle są jeszcze tysiące byłych wyborców, np. „pana, który mówi Gazetą Wyborczą” (copy right by AP), choć obawiam się, czy stać ich na refleksję wobec partyjnej lojalności, ale też (pro domo sua) , czy czytają Lubuską? Nawet jeśli trop prowadzi do ludowej proweniencji sparafrazowanego powiedzenia, że człowiek może wyjść z Unii Wolności, natomiast ona z niego nigdy. Niestety, wciąż jeszcze wygadywanie przeróżnych bredni („byle były przeciw”!) może przysporzyć politykom … popularności. Zatem Lubuszanie nie powinni mieć kompleksów, bowiem nasi lokalni durnie nie tylko dorównują durniom ogólnopolskim i europejskim*, ale często nawet ich w tej „durnowatości” zdecydowanie przewyższają. I tym optymistycznym akcentem…
*proszę kiedyś zadać sobie trud i posłuchać choćby tzw. debat w Parlamencie Europejskim
(wciąż jeszcze wygadywanie przeróżnych bredni („byle były przeciw”!) może przysporzyć politykom … popularności).
- Widziane z prowincji. Pożytki z filozofii i… historii
- Widziane z prowincji. „Sąd sądem, a …” - felieton Andrzeja Pierzchały
- Widziane z prowincji. Frekwencja wyborcza - felieton Andrzeja Pierzchały
- Czwarta władza, dezinformacja, zniesławienia i cenzura - felieton Andrzeja Pierzchały
- Widziane z prowincji. Historia magistra vitae - felieton Andrzeja Pierzchały
- Widziane z prowincji. Informacja, wiedza, mądrość? - felieton Andrzeja Pierzchały
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?