MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zawitali do nas kataryniarze

(ann)
- Kataryniarza już dawno nie widziałem, a w Zielonej Górze chyba nigdy. To znak, że święto się rozwija. I bardzo dobrze, byle tak dalej - mówił Joachim Lustig, a wtórowała mu Halina Stasiełuk
- Kataryniarza już dawno nie widziałem, a w Zielonej Górze chyba nigdy. To znak, że święto się rozwija. I bardzo dobrze, byle tak dalej - mówił Joachim Lustig, a wtórowała mu Halina Stasiełuk Anna Szmytkowska
W poniedziałek pod małą sceną przy ratuszu publiczność podrygiwała przy dźwiękach katarynek. To widok u nas rzadki, bo w Zielonej Górze nie ma ani jednego kataryniarza. W całej Polsce jest ich siedmiu.
Kataryniarze na deptaku

Katarynki na deptaku

Koncert na małej scenie odbył się w ramach I Międzynarodowego Festiwalu Kataryniarzy w Zielonej Górze. Głównym organizatorem całego przedsięwzięcia był Przemysław Predygier, z wykształcenia aktor, kataryniarz z zamiłowania.

Oprócz niego pod ratuszem zobaczyliśmy również Annę Komorowską, aktorkę z Warszawy, Tomasza Kiniorskiego, muzyka i kompozytora z Kielc oraz Roberta Mazurka, aktora z Radomia. Gościem specjalnym była zaś para kataryniarzy z Hanoveru, Antonia i Wolfgang Wolgemut. Wszyscy dumnie prezentowali swoje urządzenia.

A publiczność stojąca pod sceną podrygiwała w rytm największych przebojów światowej muzyki, które wydobywały się z katarynek. Usłyszeliśmy m.in. Walc kukułczy, Marsz Radeckiego, Kaczuchy, a na zakończenie Time to Say Goodbye.

Przy okazji poznaliśmy również kilka ciekawostek z życia kataryniarzy. Okazuje się, że w Polsce jest ich teraz tylko siedmiu. To po II wojnie światowej nastąpił gwałtowny spadek liczby katarynek w naszym kraju. Kataryniarze byli przedstawicielami wolnego zawodu, a taki był źle traktowany przez system.
- Dla porównania, jak wynika z danych historycznych, w 1865 r. w Warszawie było 460 kataryniarzy. W tym czasie w stolicy było tylko 300 ulic - opowiadał Przemysław Predygier.

Po zakończonym występie kataryniarze wtopili się w tłum świętujących na deptaku. Jeszcze przez godzinę prezentowali swoje urządzenia, a nawet dawali chętnym pokręcić korbką, by mogli poczuć magię dawnych lat.

Z okazji skorzystał Joachim Lustig z Zagórza Śląskiego, który na Winobranie przyjeżdża co roku. - Kataryniarze? Świetna sprawa! Kogoś takiego już dawno nie widziałem, a w Zielonej Górze chyba nigdy. To znak, że święto się rozwija. I bardzo dobrze, byle tak dalej - mówił.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska