Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera w gorzowskim WORD rok po. Ta kobieta nie zasłużyła na wsparcie

Robert Bagiński
Magdalena Szypiórkowska daje do zrozumienia, że jest już zmęczona
Magdalena Szypiórkowska daje do zrozumienia, że jest już zmęczona Archiwum GL
Magdalena Szypiórkowska, domniemana ofiara w aferze „praca za seks” w gorzowskim WORD, nie cieszy się taką estymą środowisk kobiecych, jak pani Joanna.

Ujawniła polityczną omertę w lubuskiej Platformie Obywatelskiej. Poza tym nie dokonała aborcji, ale swoje dzieci solidnie wychowała. Nie próbowała popełnić samobójstwa, choć na jej miejscu, wiele kobiet mogłoby nie dać rady. Nie ufając służbom i instytucjom, z którymi wskazywany przez nią sprawca był od zawsze doskonale poukładany, nigdy ich nie oskarżała i nie deprecjonowała ich autorytetu. Chociaż miała powody.

Kobieta przychodzi na spotkanie wyraźnie zmęczona. Z jej twarzy nie promieniuje radość, którą można dostrzec u innych kobiet w lokalu, gdzie się spotykamy. Widać tylko smutek, a uśmiech pojawia się tylko chwilami, kącikiem ust. Po ujawnieniu mediom tego, że była mobbingowana i molestowana seksualnie, jej życie diametralnie się zmieniło. - Nikt nie wie, co ja przeżywam, bo ja tego nie manifestuję, bo jestem zwykłą babą. Nikt nie musi widzieć moich łez, one nie są na pokaz. Nie mam potrzeby pokazywania łez i płakania do kamerki – mówi.

Na ekranie wiszącego na ścianie telewizora, pojawiła się właśnie migawka pani Joanny w TVN24. Kobieta stała się ikoną partii opozycyjnych, ponieważ dokonała aborcji, a chcących ustrzec ją przed samobójstwem policjantów, fałszywie oskarżyła. - Nie rozumiem, dlaczego jestem traktowana inaczej, niż inne kobiety. Nie wiem, w czym jest różnica i jaka jest różnica – rzuca półgębkiem Szypiórkowska. Na jej policzkach pojawiają się łzy. – Ja szukałam pomocy wszędzie, dosłownie wszędzie – mówi rozżalonym głosem. Czysto teoretycznie, powinna być na sztandarach wszystkich lewicowych i liberalnych partii politycznych, które walczą o prawa kobiet. Nie jest, bo się wyłamała i powiedziała, jak było.

- Jak się pani czuje, widząc polityczki PO z emblematami: „Joanno jesteśmy z Tobą”? – indaguję, kierując wzrok na telewizyjny materiał. - Nie rozumiem, dlaczego wszyscy ludzie, którzy tak manifestują i pokazują się, zostawili mnie samą. Ja potrzebowałam, żeby ktoś wziął moją rękę i powiedział, choć nie bój się, będzie dobrze - mówi. – Pomógł mi tylko Staszek (red.: Stanisław Czerczak, prezes fundacji CODEX, dziennikarz TVP) – dodaje. Chowa twarz w dłoniach. Rozgląda się dookoła. Przeciera załzawione oczy.

- Nie rozumiem, dlaczego Krystyna Sibińska (red.: poseł PO), która jeszcze pół roku wcześniej składała mi życzenia urodzinowe i mówiła mi na ty… nagle przestałam być jej koleżanką. Nie rozumiem, dlaczego ludzie, którzy przedstawiają się jako ci, którzy mówią prawdę i pokazujący się na tych festynach, mnie zlekceważyli. Dlaczego marszałek Polak nie zdobyła się na chwilę kobiecości, chociaż na sekundę bycia kobietą i stanięcia po stronie kobiety – żali się pani Magdalena.

Od ujawnienia afery „praca za seks”, jej życie przewróciło się do góry nogami. Domniemany sprawca wytoczył jej proces karny, oczekując wysokiego odszkodowania, chociaż śledczy Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, nadal przesłuchują świadków; pracują biegli i badany jest materiał dowodowy. W efekcie przynajmniej raz na miesiąc Szypiórkowska musi patrzeć Jarosławowi Ś. W oczy.
- Myślałam, że to już za mną, nic nie przeżywam. Wraca to do mnie często. Znowu płaczę, przypominając sobie tamte chwile, tamten rok. Trochę przy okazji tej pani z Krakowa -opowiada.

- Coś panu powiem – rzuca, ewidentnie chcąc przekazać coś ważnego. - W PO wiedzą o tym, że miał takie sytuacje. Już trzeci raz coś podobnego i miał szansę tyle razy. Wiedzieli, że miał skłonności do tego, ale nie uwierzyli mi - oświadcza. Na twarzy kolejne łzy. Głos jeszcze bardziej zmieniony. - To mnie boli najbardziej – wyrzuca z siebie.

Jej problemy, mają też wymiar czysto przyziemny. Po odrzuceniu niemoralnej propozycji od swojego przełożonego, jej umowa o pracę w WORD nie została przedłużona. Została bez pracy i środków do życia. - Nikogo nie interesowało, dlaczego ja straciłam pracę – wspomina. - Nikt tego nie sprawdzał, wszyscy to lekceważyli. Nie chcą słuchać prawdy, bo to nie jest ich prawda. Oni wolą słuchać tych kłamstw, które im pasują. Ciągle czuję się nikim – dodaje.

W mieście, gdzie każdy zna każdego, i każdy od kogoś zależy, nie jest łatwo znaleźć pracę osobie, która złamała zmowę milczenia wobec tematu tabu. - Gdy wybuchła ta afera, szukałam pracy wszędzie. W Żabkach, osiedlowych sklepach, w Lidlu i Biedronce - opowiada. – Pani tutaj? Zawsze słyszałam, że jestem za ładna, albo nie z tym nazwiskiem, bo przecież mąż dał mi tyle pieniędzy, więc dlaczego ja muszę pracować. Ciągle to słyszałam, próbowałam wszędzie, ale wszędzie mnie odrzucano. Zadłużyłam się - żali się kobieta.

Nie miała wyjścia. Z poważnym debetem na koncie i silną wolą walki o siebie, jak wiele kobiet w Lubuskiem, zdecydowała się na pracę sprzątaczki w Niemczech. Początki były dramatycznie trudne. - Aby tylko pracować i zarabiać, aby tylko mieć pieniądze. Nikt nie wie, co ja przechodziłam – wspomina. Łatwo nie było. Bez języka i środków do życia, znalazła się w Berlinie, stolicy europejskiej rozrywki. Nie pomogły jej aktywistki, otrzymała wsparcie od zwykłych kobiet. - Jadzia częstowała mnie kanapką i dała swoje bilety, Irenka nauczyła mnie, jak poruszać się po Berlinie, Agnieszka narysowała mi na chusteczce drogę do pracy. Te kobiety ciągle mi pomagały - opowiada.

Nie jest to praca marzeń. Utrzymanie się na życiowej powierzchni, wymaga od niej sporego poświęcenia. - Wstaję o 3.00, po to, żeby o 4.20 zdążyć na autobus, który jedzie na dworzec, żeby zdążyć na pociąg o piątej do Kostrzyna. Potem na pociąg do Berlina – mówi. Jak nie zdąży, co w regionie rządzonym przez PO zdarza się bardzo często (red.: tylko w tym roku odwołano ponad tysiąc połączeń kolejowych), następny pociąg ma o godzinie 9.00. - Nie zarabiam w takim dniu. Odejmują pokoje. Ja wtedy jadę bez sensu, mało zarobię, to mi się nie opłaca – wyjaśnia. Z powrotem jest podobnie. W domu jest o 22.00.

Ten styl życia. Codzienny trud i poświęcenie, mocno kontrastują z tym, jak prezentuje się postać bohaterki opozycyjnych mediów, pani Joanny z Krakowa. Szypiórkowska nie chce oceniać, ale nie kryje też, że irytuje ją zakłamanie polityków PO. - Jestem deptana, poniżana i lekceważona. Co ja komu zrobiłam? Dlatego mam tego wszystkiego dosyć. Inne kobiety są lepsze? Może zacznę kłamać- mówi rozgoryczona. - Może wtedy stanę się tą kobietą – dodaje. Ma też inny, właściwy stosunek do dzieci i macierzyństwa. - Staram się. jak mogę, żeby utrzymać siebie i córkę. Żeby wyjść z długów – konstatuje.

Nawiązując do głośnej interwencji policji w Krakowie, która miała na celu ratowanie życia pani Joanny, opowiada o swojej sytuacji sprzed lat. - Dziesięć lat temu prosiłam o pomoc. Bo stała się dla mnie wielka krzywda. Chciałabym wtedy, żeby policja zajęła się mną jak tą panią – wspomina. Ani wtedy, ani w obecnej sytuacji, nikt jej nie pomógł. Podejmując pracę w WORD, została zmuszona, aby zapisać się do PO. Myślała, że będzie jej łatwiej. - Do Platformy zapisz się, zapisz się, będzie super. Musisz się zapisać. A co Platforma zrobiła? Nic nie zrobiła. Urzędnicy, Jabłoński (red.: wicemarszałek województwa) i Sibińska wiedzieli o pociągach dyrektora, bo miał wtedy szanse. Wszyscy mnie olali – spuentowała.

Po tych wszystkich wyznaniach Magdalena Szypiórkowska daje do zrozumienia, że jest już zmęczona. Po całym tygodniu pracy w Berlinie, chciałaby skorzystać z wolnego weekendu. Kiedy wstajemy od stolika, na ekranie telewizora, znów pojawia się oblicze pani Joanny, tym razem w towarzystwie Marty Lempart. Wymieniamy się wzrokiem i żegnamy. – Dlatego mam wszystkiego dosyć – kończy i wychodzi.

Ma prawo być zniechęcona. Afera przeorała jej życie. Dawni znajomi z PO odsunęli się od niej. Liderzy partii, nawet Donald Tusk, który miał o sprawie widzieć od marszałek Polak, nie stanęli w obronie godności kobiet. Na ikonę tego postulatu obrali bardziej dla siebie odpowiednią osobę, panią Joannę. Szypiórkowska zasłużyła tylko na to, aby wicemarszałek województwa Marcin Jabłoński, powiedział o niej na konferencji prasowej per „Pani Magdalena Sz.”.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska