BUDNEX STAL GORZÓW WLKP. – PADWA ZAMOŚĆ 28:27 (15:16)
- Budnex Stal: Nowicki, Marciniak – Pietrzkiewicz 5, Gumiński i Jaszkiewicz po 4, Wychowaniec, Renicki, Ripa i Kłak po 3, Bronowski 2, Sulmiński 1, Nieradko, Droździk.
- Padwa: Kozłowski, Proć – Orlich i Adamczuk po 5, Szymański i Skiba po 4, Czerwonka 3, 2, Kłoda, Pomiankiewicz, Bączek i Bajwoluk po 1, Puszkarski, Mchawrab, Olichwiruk.
- Kary: 8 min – 2 min.
- Sędziowali: Filip Fahner (Głogów) i Łukasz Kubis (Wrocław).
- Widzów: 400.
Musieli postawić na młodzież
Na lewym skrzydle Stali Mateusz Sulmiński, na prawym Mateusz Wychowaniec, na rozegraniu Rafał Renicki, Mateusz Ripa i Kacper Jaszkiewicz. Rutyniarze tylko w bramce (Krzysztof Nowicki) i na kole (powrót Dawida Pietrzkiewicza po złamaniu miesiąc temu nosa w Łodzi). Skąd takie odmłodzenie składu?
– Na wtorkowym treningu urazu kolana doznał Mateusz Stupiński, z przewlekłym urazem mięśniowym zmaga się Michał Lemaniak, niepewny jest też występ Wojciecha Gumińskiego – tłumaczył przed pierwszymi gwizdkami arbitrów trener żółto-niebieskich Oskar Serpina. – Młodzież musi sobie dać radę!
Padwa pilnowała wyniku
I dawała, choć w pierwszej połowie gospodarze prowadzili tylko dwa razy – 3:1 w 2 i 12:11 w 23 min. Poza tymi krótkimi fragmentami inicjatywa należała do świetnie broniącej i bardzo szybko biegającej do kontr ekipy z Lubelszczyzny. Gościom dopisywała zarówno skuteczność rzutowa, jak też… sportowe szczęście. W poprzeczkę ich bramki trafił piłką karnego Wychowaniec, to samo uczynił dwukrotnie z czystych pozycji Pietrzkiewicz. Padwa długo prowadziła różnicą jednego lub dwóch goli, by ostatecznie zejść na przerwę z przewagą jednego trafienia (15:16).
Po zmianie stron boiska szkoleniowiec gorzowian dokonał dwóch istotnych zmian. Do „klaty” wprowadził Cezarego Marciniaka, zaś na lewe skrzydło Gumińskiego. I choć w 45 min – po przestrzelonym przez Gumińskiego karnym – zamojszczanie odskoczyli na trzy bramki (19:22), to było widać, że stalowcy z każdą minutą nabierają rozpędu.
Horror, jak u Hitchcocka!
Między 50 a 54 min miejscowi trafili trzy razy z rzędu i od stanu 22:24 wyszli na prowadzenie 25:24. Inicjatywę odzyskali dzięki rzutom Mariusza Kłaka i Pietrzkiewicza oraz świetnym interwencjom w bramce Marciniaka. Potem nie przegrywali już ani razu, choć aż do 60 min goście skutecznie odpowiadali na każdego straconego gola i cztery razy doprowadzali do remisu.
Najbardziej dramatyczne rzeczy działy się w hali przy ul. Szarych Szeregów w końcowych 40 sekundach spotkania. Po ostatnim wyrównującym golu Radosława Pomiankiewicza piłkę otrzymali gospodarze. Wymienili kilka szybkich podań w ataku pozycyjnym i wyprowadzili na czystą pozycję rzutową Gumińskiego. Ten, nurkując w pole bramkowe z lewego skrzydła, włożył w rzut całą swoją rutynę i po raz 28. umieścił piłkę w bramce Padwy! Trener przyjezdnych Zbigniew Markuszewski natychmiast poprosił o przerwę i ustawił finałową zagrywkę swego zespołu. Jego zawodnicy mieli na jej wykonanie 5 sekund, lecz natychmiast… zgubili piłkę, posyłając ją w aut! Po tym zagraniu graczom w żółtych koszulkach pozostało już tylko odtańczyć dziki taniec radości.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?