Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pociągi pod napięciem, ale bez prądu

Stefan Cieśla 0 95 722 57 72 scieś[email protected]
Spalinowe lokomotywy ciągnące wolniutko skład obskurnych wagonów, to dzisiejsza codzienność pasażerów na trasie Kostrzyn-Krzyż. Czy lokomotywa na prąd poprawiłaby im samopoczucie?
Spalinowe lokomotywy ciągnące wolniutko skład obskurnych wagonów, to dzisiejsza codzienność pasażerów na trasie Kostrzyn-Krzyż. Czy lokomotywa na prąd poprawiłaby im samopoczucie? fot. Bogusław Sacharczuk
Gdy tylko Gorzów po kolejnej zmianie rozkładu jazdy pociągów traci połączenia z resztą kraju, zaraz odzywają się głosy, że nie dochodziłoby do tego, gdyby linia do Krzyża była zelektryfikowana.

Głosy pasażerów PKP są tak samo pewne, jak zdanie kolejarzy i ekspertów, że elektryfikacja linii jest absolutnie nieopłacalna. I tak samo nie poparte żadnymi analizami i dowodami.

Elektryfikacja to megalomania

- Samo przez się rozumie, że to się nie opłaca, bo koszty są ogromne i nigdy się nie zwrócą - odpowiada Jan Nowak, dyrektor Zakładu Polskich Linii Kolejowych w Gorzowie, zapytany czy były robione jakieś analizy opłacalności elektryfikacji linii Kostrzyn-Krzyż. Jacek Jeremicz, prokurent ugrupowania interesów ,,Linia kolejowa Gorzów-Berlin" też nie ma wątpliwości, że elektryfikacja linii jest nieuzasadniona ekonomicznie. - Jako ugrupowanie w ogóle tego nie zakładamy - mówi. Odsyła do ,,analizy logistyczno-ekonomicznej projektu skomunikowania Gorzowa z Berlinem i lotniskiem BBI'', opracowanej w 2007 r. przez politechnikę w Cottbus.

Już na wstępie jest tam stwierdzenie, że ,,efektywność techniczna i poprawa jakości transportowej na trasie (...) nie wymaga jej elektryfikacji''. - Z powodu wysokich kosztów, w projekcie modernizacji trasy Kostrzyn-Gorzów w ogóle nie zakładano jej elektryfikacji - informuje Ryszard Magdziak z oddziału regionalnego PLK w Szczecinie, który projekt realizować będzie wspólnie z Urzędem Marszałkowskim w Zielonej Górze. Modernizacji trasy do Krzyża projekt w ogóle nie przewiduje. - Elektryfikacja to megalomania. Ona niczego nie załatwi. Wystarczą szynobusy, śmigające co godzinę z prędkością 120 km na godzinę, z dobrym skomunikowaniem z pociągami krajowymi w Krzyżu czy Kostrzynie - uważa Józef Finster, prezes fundacji Zachodnie Centrum Gospodarcze w Gorzowie i miłośnik kolejnictwa.

Fatum nad Gorzowem

Dwa lata temu J. Finster był organizatorem hucznych obchodów 150 -lecia linii kolejowej Berlin - Królewiec. Feta była okazją do przypomnienia znaczenia trasy dla rozwoju gospodarczego Prus Wschodnich i ówczesnego Landsberga w drugiej połowie XIX wieku. Trasa kwitła do końca drugiej wojny światowej, ale po stronie niemieckiej dorobiła się tylko jednego toru, który został do dziś. Po naszej stronie do Krzyża są dwa tory, tylko w granicach Gorzowa jeden tor na wiadukcie został rozebrany.

Granica na Odrze i osadzenie radzieckiego garnizonu w Kietz, na prawie pół wieku sprawiło jednak, że przynajmniej po naszej stronie linia straciła niemal zupełnie na znaczeniu i stała się lokalną trasą dowozu uczniów i pracowników do szkół i fabryk w Gorzowie. Aby wydostać się do kraju mieszkańcy tej części regionu jeździć musieli i nadal muszą do Krzyża czy Kostrzyna, gdzie są wielkie węzły kolejowe i połączenia z innymi miastami. Ale ich wygodami nikt się przy budowaniu rozkładów jazdy nie przejmował, dlatego czekanie na stacji w Krzyżu stało się dla gorzowian przekleństwem. Stąd ich zaklinanie jak mantry, że tylko elektryfikacja zdejmie wiszące nad trasą i Gorzowem fatum.

Pojedziemy ekspresowo

Dopiero otwarcie granic w 1990 r. przywróciło rangę trasy Kostrzyn - Krzyż i nadało jej międzynarodowego znaczenia, od Berlina po Królewiec. Po stronie niemieckiej jest jeden tor, Niemcy nie zamierzają budować drugiego, a tym bardziej elektryfikować trasy. Wystarczą im eleganckie, klimatyzowane szynobusy, jeżdżące co godzinę między Kostrzynem i Berlinem. Jest tylko kwestią czasu, może nawet przyszłego roku, kiedy z taką samą częstotliwością zaczną one jeździć w drugą stronę, do Krzyża. Wtedy ruch pociągów na trasie się podwoi, a może nawet potroi, o ile wystarczy w ogóle pasażerów, bo to także wymaga zbadania. - Nie oszukujmy się, jesteśmy jednak prowincją i nawet nie na jeden wagon starczy ludzi, którzy codziennie jeździliby bezpośrednio z Gorzowa do Warszawy czy Krakowa i z powrotem - uważa Finster.

Aby jednak nasze czy niemieckie szynobusy mogły jeździć ekspresowo, potrzebna jest gruntowna przebudowa torów, sterowania i sygnalizacji, przejazdów drogowych itp. - Jesienią 2010 r. rozpoczniemy wspólnie z lubuskim marszałkiem modernizację trasy z Kostrzyna do Gorzowa, aby szynobusy mogły nią jeździć z prędkością 120 km/godz. - zapowiada R. Magdziak z PLK w Szczecinie. Ten odcinek kosztować będzie 8,5 mln euro, część funduszy dołoży Unia Europejska. Modernizacji trasy z Gorzowa do Krzyża na razie PLK nie przewidują. Tam podobno jeździć można nawet setką. Ale co z tego, skoro potem czekać trzeba godzinę na przesiadkę. Czy elektryfikacja coś by zmieniła?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska