Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kilkaset sztuk broni zniknęło jak kamfora (zdjęcia)

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Tadeusz Blachura z Lubuskiego Muzeum Wojskowego w Drzonowie mówi, że do nich trafiły jedynie bardzo zniszczone egzemplarze broni odnalezionej w Kostrzynie.
Tadeusz Blachura z Lubuskiego Muzeum Wojskowego w Drzonowie mówi, że do nich trafiły jedynie bardzo zniszczone egzemplarze broni odnalezionej w Kostrzynie. Mariusz Kapała
Zaginął ślad po kilkuset pistoletach, które 15 lat temu wykopano na Starym Mieście w Kostrzynie. Policja, prokuratura, sąd - nikt nic nie wie o broni, która w sporej części była w pełni sprawna.
Tadeusz Blachura kustosz i kierownik działu histori wojskowości zlicza pistolety Walther P-38

Zaginęło kilkaset pistoletów walther

Był listopad 1998 r. Wtedy w czasie odgruzowywania zniszczonej w czasie II wojny światowej starówki w Kostrzynie natrafiono przypadkiem na istny arsenał broni z czasu walk o miasto. Nie było go na żadnych planach, nikt o nim nie wiedział. A były tam lufy do karabinów maszynowych, amunicja, magazynki, pistolety walther P38. Wszystko zapakowane w fabryczne skrzynie. Arsenał odnaleziono w zbombardowanych i zasypanych kazamatach bastionu Król.

Część broni, szczególnie ta ułożona na wierzchu, była skorodowana, nie nadawała się do użycia. - Ale każda kolejna warstwa skrzyń była w coraz lepszym stanie. Zdarzały się sztuki watherów, które były jak nowe. Zapakowane w oryginalne skrzynie, owinięte jeszcze specjalnym, naoliwionym papierem, żeby metal był w dobrym stanie i nie rdzewiał. Ludzie kompletowali sobie całe zestawy. W jednej skrzyni walther, w drugiej magazynek, w trzeciej naboje. Później strzelali z tego w lesie. O tak, dla zabawy - wspomina jedna z osób, które pracowały przy odgruzowywaniu Króla. Nadzór był, ale słaby.

Stare Miasto odgruzowywano wówczas głównie po to, żeby odsłonić dawne uliczki i stworzyć z tego miejsca atrakcję turystyczną z ewentualną możliwością odbudowy tej części Kostrzyna. Nie było ścisłego nadzoru archeologicznego, a pracownikom nikt nie patrzył na ręce. W mieście nie istniało wtedy muzeum, które mogłoby koordynować akcję. Muzeum Twierdzy Kostrzyn powstało dopiero kilka lat temu. Dlatego minęło kilkadziesiąt godzin, a może nawet kilka dni, zanim na jaw wyszło, że natrafiono na arsenał. W tym czasie sporo broni "rozeszło" się po mieście. - Ludzie oddawali sprawne pistolety za flaszkę wina lub wódki. W Niemczech płacono za tę broń kilkaset marek, a wtedy były to ogromne pieniądze. W Polsce od ręki można było za walthera dostać tysiąc złotych - mówi nasz rozmówca. Sprawy w swoje ręce szybko wzięła policja. Zaczęły się naloty do domów, przeszukania, konfiskata broni.

Były nawet wyroki

Niektórzy broń ze Starego Miasta chowali pod hałdą węgla w piwnicy, inni zakopywali ją w lesie. Były nawet wyroki w zawieszeniu. Bastion, w którym znaleziono broń, szybko zaczął przypominać twierdzę. - Pilnowaliśmy go na zmianę przez jakiś tydzień. Dzień i noc. W międzyczasie przyjeżdżali saperzy, coś wynosili. Ja widziałem tylko trochę pogiętego, zardzewiałego żelastwa przypominającego broń. Były łuski, trochę przerdzewiałych pocisków - wspomina Dariusz Gruźliński, który w tamtym czasie był policjantem.

Część znalezionych w Królu militariów trafiła do muzeów w Drzonowie i Gorzowie Wlkp.

- Mamy w swoich zbiorach broń wykopaną wtedy w Kostrzynie. Ale większość jest mocno skorodowana, nie nadaje się do użycia, część nawet nie jest wystawiona w muzeum - mówi Piotr Dziecic z muzeum w Drzonowie. Podobna sytuacja jest w Gorzowie. - Trafiły do nas lufy karabinów maszynowych, pistolety. Ale są bardzo zardzewiałe i zniszczone - tłumaczy Wojciech Popek, dyrektor gorzowskiego Muzeum Lubuskiego. Co się stało z resztą broni?

- Chcieliśmy się tego dowiedzieć, bo w Kostrzynie powstaje Muzeum Twierdzy i takie dobrze zachowane eksponaty byłyby dla nas bardzo cenne. Ale poza zardzewiałymi militariami w Drzonowie i Gorzowie po broni wykopanej w 1998r. nie ma śladu. Pytaliśmy policję, prokuraturę. Nikt nic nie wie. A to przecież broń, która była w pełni sprawna, nie mogła ot tak rozpłynąć się w powietrzu - mówi Ryszard Skałba, dyrektor Muzeum Twierdzy Kostrzyn. Wycinki prasowe z grudnia 1998r. potwierdzają, że w bastionie Król znaleziono co najmniej 100 pistoletów, choć dyrekcja muzeum mówi nawet o 300 sztukach broni. Tuż obok wejścia znaleziono 17 pistoletów typu P38 przygotowanych do zabrania. To pistolety z okresu II wojny światowej, ale w nadzwyczaj dobrym stanie technicznym. W następnych dniach odkryto w magazynie ponad 100 pistoletów, ponad 100 zapasowych luf, masę amunicji, dużo niewypałów. Broń była bardzo dobrze zakonserwowana i w zdecydowanej większości nadawała się do użycia." - czytamy w "Tygodniku Kostrzyńskim z 3 grudnia 1998r.

Nikt nie spisał numerów pistoletów

Co wobec tego stało się z tą "bardzo dobrze zakonserwowaną i nadającą się do użycia" bronią?

- To sprawa sprzed 15 lat, więc ciężko jest ustalić policjantów, którzy przy niej pracowali - mówi Sławomir Konieczny, rzecznik lubuskiej policji. Ale dwa dni później udało się dotrzeć do funkcjonariuszy, którzy wiedzą coś na temat broni z Króla. - Sprawę prowadziła wtedy prokuratura w Słubicach i to jej przekazano całość zabezpieczonej broni. Z relacji policjantów wynika, że prokuratura przekazała później tę broń do muzeum w Drzonowie - mówi S. Konieczny. - Jeśli nawet prokuratura prowadziła postępowanie, to akt sprawy już nie ma, nie są już archiwizowane - mówi prokurator Mariusz Nowak z Prokuratury Rejonowej w Słubicach. Nawet jeśli prokuratura dostała broń z Kostrzyna i przekazała całość do Drzonowa lub Gorzowa, to w tych muzeach są tylko mocno uszkodzone sztuki. Co ze sprawnymi pistoletami, zachowanymi rzekomo w idealnym stanie? Udało nam się dotrzeć do osoby, która twierdzi, że wie co się stało z niektórymi sprawnymi pistoletami.

- Jak to z tym arsenałem było? - pytamy.
- (śmiech) Policja rzucała wathery na kupę jak ziemniaki. Nie były ewidencjonowane, nikt nie spisywał numerów tych pistoletów. Nie dziwota, że teraz nie ma żadnych papierów, które by to potwierdzały. W tamtym czasie w gronie kolekcjonerów nie było żadną tajemnicą, że niektórzy policjanci mogli załatwić taki pistolet. Każdy dorabiał jak mógł. Dochodziło nawet do tego, że walther z Kostrzyna był traktowany jak ceniony, wyrafinowany prezent! - mówi nasz rozmówca. Nawiasem mówiąc bronią interesowali się nie tylko kolekcjonerzy.

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska