Kto da więcej - komentarz Janusza Życzkowskiego

Tego można się było spodziewać. Po tym, jak partia rządząca pokazała pierwsze przedwyborcze karty, wyciągnęła asa karo, króla kier i damę pik, po stronie opozycji rozpoczęła się licytacja. Kto da więcej? Kto da szybciej? Kto w ogóle coś da?

Pierwszy do rozgrywki przystąpił przewodniczący, co to pieniędzy na realizację społecznych programów szukał w Zakopanem, a jego minister mówił, że ich „nie ma i nie będzie”. Będzie się to za nim ciągnęło do końca świata i o jeden dzień dłużej. Dziś za to ponagla i woła, by dać kasę jeszcze w czerwcu, bo przecież to takie oczywiste.

Z podobnego założenia wyszedł tandem spod znaku zalanej łzami konstytucji i snopków żyta na zielonym tle. Lekarz z zawodu i telewizyjny celebryta zgodnie orzekli: 500 plus to inflacja minus! Dalej główkując postawili pytanie. Skoro jedni dostaną, to komu władza chce zabrać? Pewnie tym, co zakopali w Zakopanem, ale na to już geniusze od trzeciej drogi nie wpadli.

Więcej sprytu w tej pokerowej rozgrywce miał lewicowy lider w czerwonym sweterku, który socjalne rozwiązania przyjął z szeroko otwartymi ramionami. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie dodał czegoś od siebie. Podwyżki dla sektora publicznego. Wiadomo, że jak się chce rządzić, sektor publiczny lepiej mieć po swojej stronie.

Wróćmy jednak do rządzących i momentu, w którym pierwsze karty wyłożono na stół. Wygląda na to, że przewidzieli taki bieg zdarzeń i założyli, że rozpocznie się licytacja. Zaskakujące, że sprawę podniesienia „pięćsetki” ogłosili dziś, a nie kilka tygodni przed wyborami, by wzmocnić poparcie wyborców. Zrobili to teraz z ewidentnym zamiarem przeczekania politycznej wrzawy wywołanej ogłoszonymi zamierzeniami.

Nasuwa się jeszcze jedno pytanie. Jeżeli w maju ogłosili „800 PLUS”, darmowe leki i bezpłatne autostrady, to co zapowiedzą podczas kolejnych konwencji w czerwcu i wrześniu. Oraz co na te propozycje odpowie opozycja i jak wysoko będzie licytować.